Następne
dni mijały spokojnie. Ramona z Kasią często przychodziły mnie odwiedzać. Kasia
nawet nie była taka zła, lubię jak mi opowiada o różnych magicznych rzeczach.
Przychodzi do mnie z rana i zostaje praktycznie do nocy.
Kiedy
dziś się obudziłam z radością zauważyłam SMSa z pytaniem czy mogą wpaść po
południu. Wstałam z łóżka i przyszykowałam sobie sałatkę na śniadanie. Puściłam
na cały regulator radio rmf maxxx.
Po
tygodniu niespodziewanie Dawid kazał mi ruszyć swój tyłek i się ubrać.
Zdziwiłam się trochę, ale posłuchałam Go. Ku jeszcze większemu zdziwieniu
Dorota sama zaproponowała żebyśmy się we dwójkę przeszli na spacer. Dziś była
piękna pogoda przez cały dzień. Całą drogę na plaże przebyliśmy bez zwracania
się do siebie. Nie wiem, czemu ale cały czas był przy Mnie. Myślałam, że kiedy
oddalimy się od domu pójdzie sobie do znajomych. Ale nie, On szedł w milczeniu
obok mnie. Usiadłam nad brzegiem. Krótko po mnie i On usiadł.Mimo wszystko
zachowywał się jakbym była powietrzem. Nie wytrzymałam w końcu tej ciszy.
-Dlaczego
-Dlaczego
co?
-Dlaczego
tu jesteś?
-Mam cie
pilnować- powiedział to tak obojętnym tonem, że zrobiło mi się zimno.
-Nadal
Cie nie rozumiem
-niby,
co tu jest do zrozumienia?
Znowu
cisza. Zaczęłam rysować kręgi na mokrym piasku. Cisza, która panowała między
nami była męcząca. Wtedy Jego słowa zszokowały mnie.
-Naprawdę chciałaś się zabić?- Kiedy to mówił
patrzył mi prosto w oczy. Jego oczy mówiły wszystko. Mimo tego ze chciałabym mu
powiedzieć nie. To wiem jedno, nie uwierzy mi. Jak mu teraz zaufam to tylko
pogrążę samą siebie. Nikt mi nie uwierzy.
Wstałam
i zaczęłam iść do wyjścia z plaży. Nim dotarłam jednak do niego poczułam silny
chwyt na ramieniu. Mimo tego ze brat gra dużo w piłkę nożną to nie zapomina o
ćwiczeniach na mięśnie ramion.
-Odpowiedz
– nim się zorientowałam obrócił mnie twarzą do siebie. –Nie zachowuj się tak
jakby nic się nie wydarzyło.
--zostaw
mnie!- Próbowałam się wyrwać. Jednak im więcej ruchów wykonywałam tym on
mocniej ściskał mój nadgarstek, który złapał, gdy obracał mnie.
-mama ma
racje, nigdzie nie będziesz chodzić sama!-Tego już było za wiele
-Ona nie
jest Moją matką. Tylko twoją. Nigdy nie będzie mi rozkazywać. To samo tyczy się
Ciebie! Nigdy nie będziesz moim bratem!- Po tych słowach nasączonych jadem
zaniemówił. Szarpnęłam jeszcze raz. Bez przeszkód wyciągnęłam nadgarstek z jego
uchwytu. Obróciłam się na pięcie i spokojnie ruszyłam w kierunku centrum.
Jak
zwykle w mieście było dużo hałasu.Ludzie właśnie kończyli pracę. Inni byli na
zakupach, randkach lub spotkaniach z przyjaciółmi. Z kawiarni i barów słychać
było rozmowy. Wszyscy w okół mnie byli szczęśliwi, tylko nie ja. Ja jestem wściekła.
Wściekła na siebie i na innych. Powoli skręciłam w stronę parku. Mijali mnie
kolorowi ludzie, którzy patrzyli na mnie z pogardą a inni z litością czy
troską. Musiałam wyglądać fatalnie, ale cóż ich problem ze muszą na mnie
patrzeć. W parku widziałam pełno szczęśliwych rodzin z dziećmi. Zakochane pary
tuliły się do siebie. Można od tego całego szczęścia dostać depresji. Kiedyś z
Dorotą też tu przychodziliśmy. Kiedyś nie znaliśmy tej brutalnej prawdy.
Patrząc na to teraz aż dziwnie jest to ze nigdy nie zwróciliśmy uwagi na brak
podobieństwa miedzy nami. Prawda boli. Jeszcze 5 lat temu byliśmy kochającą się
rodziną. Kiedy pewnego razu Dorota z Tatą wyszli z domu na romantyczną kolacje
dali nam tyle zaufania ze mogliśmy zostać sami w domu. Bawiliśmy się w
chowanego. Schowałam się w szafie, która zwykle była trzymana pod kluczem, ale
tym razem tata zapomniał o nim. Wzięłam latareczkę i siedziałam tam długo. Nikt
nie pomyślał żeby zajrzeć do tej szafy, bo zawsze była zamknięta. Z nudów
zaczęłam czytać papiery. Były tam rachunki i inne bzdety. W końcu natchnęłam
się na papierki o nazwie akty urodzenia. Dowiedziałam się wtedy ze Dawid ma na
drugie imię Adam. Aż w końcu dotarłam do mojego i Hannah. Były dziwne. W
miejscu na dane rodziców pisało: Ojciec: NIEZNANY Matka: Sara Smith. Kiedy wrócili rodzice do
domu wyszłam z szafy. Okazało się ze, kiedy moje rodzeństwo mnie nie znalazło
zadzwonili po nich. Rzuciłam im kartki pod nogi i zapytałam o wyjaśnienie.
Dorota z płaczem przyznała, że nie jest naszą matką tylko Will i Dawida. Wtedy
nie znałam na to określenia, ale teraz wiem jak to się nazywa. Patologia. Nasz
„ojciec” nas zostawił po pewnym czasie spotykania się i nigdy nie wrócił. Sara
zmarła po urodzeniu nas. Ślady się urwały. Nie było punktu zaczepienia. Nie
miałyśmy rodziny. Hannah po tym się zmieniła. Zaczęła być coraz większą suką.
Ja przestałam traktować ich jak rodziny tylko Ewę potrafiłam kochać jak
siostrę.
Zrobiło
się zimno. Wstałam z ławki i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Minęłam tablicę z datą
i nazwą założenia parku. Koło tej tablicy leżała wiewiórka. Zbliżyłam się do niej,
kiedy chciałam jej dotknąć zaczęła piszczeć. Kiedy jej się przyjrzałam zobaczyłam,
że nie ma jednej nogi. W miejscu gdzie powinno być leciała krew. Całe futerko
wiewiórki było we krwi. Zdjęłam bluzę. Wzięłam wiewiórkę przez nią i zaczęłam
biec. Przebiegłam przez kilka ulic. Za mną słyszałam stłuczkę kilku aut. Chyba
spowodowałam wypadki. Wściekli kierowcy, którym niemal wpadłam pod koła trąbili
i bluzgali. Ludzie krzyczeli na mnie jak opętani. W końcu widziałam drzwi
przychodni weterynaryjnej. Stała tam jakaś kobieta. Nie widziałam, co robi, ale
to nie miało znaczenia. Kiedy do niej podbiegłam krzyknęłam Z drogi, lecz
ponieważ zaschło mi w gardle wyszło mi jakieś jąknięcie. Spojrzała na Mnie z
widocznym na twarzy zaskoczeniem. Zdążyła odskoczyć.
-Nie!-Krzyknęłam
-Co się
stało? Uspokój się!
-Ona
zaraz się wykrwawi- mówiąc to odsłoniłam jej kawałek bluzy, w której przebywała
ranna wiewiórka.
Kobieta
jak tylko zobaczyła wiewiórkę spokojnie otworzyła kluczykiem drzwi i wpuściła
mnie do środka. Kiedy we mnie się gotowało Ona szła spokojnie do drzwi z
napisem „Gabinet, proszę pukać”. Zapaliła lampy halogenowe i weszła do środka.
Podeszła do stołu.
-połóż
wiewiórkę tutaj –posłusznie wykonałam polecenie. Następnie odsunęłam się i
usiadłam koło biurka. Po chwili podeszła do mnie.
-gdzie
znalazłaś wiewiórkę?
-przy
zachodnim wejściu do parku. Strasznie piszczała. Dlaczego pani nic nie robi
żeby ją uratować- pewnie wyszedł bełkot a nie słowa.
-Ona nie
żyje
-Ale
przed chwilą piszczała!- Przecież ja słyszałam
-jak
masz na imię?
-Natasha
-Natasho
ona nie żyje od dawna
- To nie
możliwe przecież przed chwilą piszczała!- Podeszłam do stołu. W tym świetle
wszystko było wyraźne. Weterynarka miała rację, Ona nie mogła przed chwilą żyć.
-Ale ja
ją naprawdę widziałam żywą!
-Kotku,
ona nie mogła żyć przed chwilą. Została w połowie zjedzona. Spójrz na krew, już
dawno zaschła.
Co się
ze mną dzieje? Przecież słyszałam ją! Widziałam jak się porusza, ale ta kobieta
ma rację. Wiewiórka jest w połowie zjedzona. Usiadłam koło stołu. Podciągnęłam
kolana pod brodę i zaczęłam płakać. Poczułam jak ktoś zaczął mnie głaskać po
głowie. Kiedy w końcu podniosłam głowę zobaczyłam Dawida. Przysiadł koło mnie i
przytulił. Kiedy się uspokoiłam, bolała mnie głowa. Nie chciałam nic słuchać,
ale co jakiś czas dochodziły mnie fragmenty rozmowy Brata i lekarki. Nic nie
mówiąc wstałam i skierowałam się do wyjścia. Dlaczego coś takiego mi się
przydarzyło? Jakbym miała problemów. Było już ciemno. Powietrze było chłodne.
Nie było już tłumów. Jednak ludzie patrzyli się na mnie jakbym uciekła z
psychiatryka. Tym razem jeszcze więcej było w ich spojrzeniach litości i
pogardy. Odsuwali się ode mnie. Znowu coś mnie złapało od tyłu, ale zanim
zdążyłam krzyknąć powstrzymała mnie duża dłoń. Dawid. Obróciłam się i
zobaczyłam jego zmartwioną twarz. Zdjął swoją bluzę i założył mi ją na ramię.
Dopiero teraz zauważyłam różnice. Wszyscy ludzie byli w kurtkach a ja w topie. Nagle
zaczęło mnie coś parzyć. To było tak silne uczucie ze nie mogłam wytrzymać.
Pociągnęłam za sznurek i wyjęłam Róże. Paliła mnie. Była tak gorąca. Kiedy
zobaczyłam ze Dawid patrzy na to całe zdarzenie chciałam ją schować. Lecz nie
zdążyłam. Złapał za nią i się oparzył. Chwile po tym róża ostygła. Była znowu
zimnym kamykiem. Schowałam ją. Dawid chciała coś powiedzieć, ale zaczęłam iść w
kierunku domu. Dogonił mnie i szliśmy spokojnie przez cały czas nie odzywając
się do siebie. Kiedy weszliśmy do klatki przerwał milczenie.
-, co
się stało?
-Nie
chce o tym rozmawiać-szybko pokonałam piętra i weszłam do domu. Dawid był za
mną. Od razu poszłam do Łazieki. Nalałam samego wrzątku. Pełną wannę. Powoli
zanurzyłam się słyszałam za drzwiami wzburzone rozmowy. Właśnie Dorota się dowiedziała,
co zrobiłam. Potem będę mieć kłopoty. Ale to dopiero potem.